wtorek, 12 kwietnia 2016

Optymistycznie

Zadanie, które sobie postawiliśmy, brzmiało: Najlepszy dzień w życiu. Narrator dowolny. Zobaczcie, co powstało - na razie początek, ciąg dalszy za tydzień.

Natalia:


To był najlepszy dzień mojego życia. Wstałam, zjadłam mleko z płatkami i usiadłam na kanapie ciesząc się pierwszym dniem wakacji. Po jakimś czasie usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiona, bo nikogo się dzisiaj nie spodziewałam, podeszłam je otworzyć. Okazało się, że to mężczyzna, którego twarz wydawała mi się dziwnie znajoma.
- Katharine Smith? – zapytał.
- Tak – przytaknęłam.
- A co się stało? – Nie ukrywam, zaskoczył mnie swoją wizytą.
- Mam dla pani dobrą wiadomość…
- To znaczy?
- Na jego twarzy pojawił się dziwny uśmiech.
- Proszę pana, proszę nie być takim tajemniczym. – Powiedziałam z nutą poirytowania w głosie i w tym samym momencie przypomniało mi się, kim jest osoba z którą właśnie rozmawiam.

Ola: 

Obudziły mnie pierwsze promienie wschodzącego słońca. Nie śpieszy mi się, mogę wylegiwać się do woli. Owinęłam się szczelnie pierzyną i przez następny kwadrans cieszyłam się pierwszym dniem wakacji...
Pomału podniosłam się i rozejrzałam. Wszystko było w absolutnym porządku, artystyczny nieład w moim pokoju zastąpiły ład i harmonia, gdyż wczorajsze popołudnie było pierwszym wolnym od dawna i miałam czas na nadrobienie zaległych obowiązków…
Podeszłam do okna i od razu przekonałam się, że to najpiękniejszy poranek, jaki w życiu widziałam. Słońce świeciło mocno, a przez niebo leniwie przewijały się białe, puszyste kłębki chmur. Ogród prezentował się w tej scenerii wyjątkowo kusząco. Najzieleńsza trawa lśnieniem zapraszała, by stracić cały dzień na leżeniu w niej.
Ponieważ pogoda była cudowna, wybrałam wygodną, letnią sukienkę, o której założeniu marzyłam przez ostatni tydzień roku szkolnego. Po porannej toalecie zbiegłam na dół i rozejrzałam się. Zwykle na blacie kuchennym czekał na mnie plan dnia, ale dziś żadnego planu nie było. Czekało za to na mnie cudowne śniadanie. Miseczka soczystych truskawek ze śmietaną i dzbanek lemoniady wywołały u mnie prawdziwą nirwanę. Wyszłam na zalany słońcem taras, po drodze zabierając moją ulubioną książkę. Leżałam na leżaku, ciesząc się chwilą, gdy z błogiego  otępienia wyrwał mnie telefon.
- Hej Ola, miałabyś może ochotę pójść ze mną do kina?
 To chyba będzie mój najszczęśliwszy dzień w życiu…

Jeremiasz: 

Obudziły mnie pierwsze promienie słońca.
„Mmmmm, ale się wyspałem”- pomyślałem.
Moje rozmyślania przerwał Tata.                                     
  - Jeremiasz wstawaj, już dziewiąta.
Spojrzałem na zegarek, rzeczywiście tata się nie pomylił, zresztą jak zawsze. Trochę mi się smutno zrobiło, ponieważ był to ostatni dzień wakacji w Paryżu. Tata oczywiście jak zwykle zapodał niezwykłą niespodziankę.
-Dzisiaj jedziemy do Disneylandu…
Byliśmy już na miejscu. Wysiadłem z auta i o mało się nie przewróciłem. Moje nogi były strasznie zdrętwiałe. Czas był jednak ruszać do kasy.
Staliśmy już półtorej godziny. Lepiej już było, jak nogi drętwiały, teraz mnie bolały…